sobota, 17 października 2015

4. Spacerek w aurze ciekawości.

-         Ani chwili nie mogę od ciebie odpocząć? Po co przyprowadziłeś tą dziewczynę?
-         Odpowiedź na pierwsze pytanie: Nie, nie możesz. Zapomniałeś że się tobą opiekuję? A co do drugiego, to korzystam z okazji waszej przechadzki, by pokazać Olivii okolicę.
-         A od kiedy to się tak angażujesz w coś, co ciebie nie dotyczy? Albo Ourella? – spytał kąśliwie Oliver idąc przed nami
-         Jak byś nie zauważył, to od kiedy nie ma przy nas Marii?
Tutaj Oliver zgromił Gabriella spojrzeniem, na które aż się wzdrygnęłam. Czerwono-włosy uderzył w temat, którego mój brat chyba nie chciał poruszać. Spojrzał na mnie przelotnie, a ja już miałam opuścić wzrok, gdy przyszła mi do głowa szybka myśl. Czemu mam mu pokazywać, że się go boję? Lepiej zadrwić. Więc tylko uniosłam ironicznie brwi, patrząc prosto na brata. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Odwrócił wzrok. Wygrałam tą bitwę.
-         Dobra, już się tak nie wkurzaj. Odpowiedziałem tylko na twoje pytanie. Chciałeś odpowiedzi to masz.
-         Ale nie musiałeś mówić jej imienia. Powinniśmy o niej zapomnieć.
Przez całą tą rozmowę nie za bardzo wiedziałam o kim mowa. Kim była owa Maria?
-         Dobra, skończmy temat. Nie przyszliśmy tu po to, by ci dupę truć.
-         Chyba tak będzie najlepiej.
Zapadła chwilowa cisza. Jedynym źródłem dźwięku były nasze stopy, stąpające po żwirze i świszczący wiatr. Moją uwagę znowu przyciągnęły te ogromne szczyty ze stromymi stokami. Po mojej lewej szedł spokojnie Gabriell. Przed nami mój brat i Micheall. Srebrno-włosy co chwilę zerkał na mnie. Zastanawiałam się dlaczego.... Natomiast Oliver miał nas w głębokim poważaniu i traktował nas jak powietrze. W sumie mnie ten układ pasował. Mogłam spokojnie obserwować otoczenie. Na drzewach nad nami co chwilę rozlegał się śpiew ptaków, który bardzo przypominał mi jeden z moich ulubionych utworów fortepianowych. Kochałam grać na instrumentach klawiszowych. Każdy dźwięk, który mi je przypominał, od razu zauważałam wśród innych...Teraz śpiew ptaków był tym co słyszałam, odcinając inne dźwięki od siebie.
-         Olivia? – usłyszałam swoje imię z ust chłopaka obok mnie.
-         Tak? – spytałam wyrwana z kontemplacji świergotu ptaków.
-         Chcesz zobaczyć miasteczko? – spytał

-         Jasne, że chcę. – odparłam ożywiając się natychmiast.
 -         Tutaj we Fla nie ma wiele do zwiedzania. Dopiero trzeba do Oslo jechać. Godzina drogi stąd. – dopowiedział Oliver
-         Ale na razie pokażę Olivii miasteczko. – odrzekł na to Gabryś. – To w tę stronę.
Na te słowa pociągnął mnie w ścieżynkę po swojej lewej. U jej końca było z daleka widać jadące co jakiś czas samochody. Oliver i Micheall nie poszli z nami. Kiedy wyszliśmy na główną drogę, owe miasteczko okazało się być dosyć małe. Kilka sklepików i domów z mieszkaniami. Tylko tyle. Za to wokół było całkiem sporo zieleni. Nie to co w większych miasteczkach.
Sklepy były położone przy ulicach krzyżujących się ze sobą. Po mojej prawej był całkiem spory market. Po lewej mojej i Gabiego kwiaciarnia i krawiecki. Przed nami, po drugiej stronie ulicy znajdował się sklep obuwniczy, butik, i księgarnia. Niedaleko stała szkoła i biblioteka.  Przy innych bocznych uliczkach stały pomniejsze sklepiki, w tym monopolowy, pod którym na ławeczce siedziało trzech tubylców, popijających piwo z puszek. Częsty widok w takich miejscach.
Przechadzając się po tej mieścince odnosiłam wrażenie swojskości, jakiej dawno nie czułam. Wróciło do mnie wspomnienie miasteczka, przy którym mieścił się nasz dom. Jeszcze przed wojną, kiedy jeszcze byliśmy razem. Było całkiem do tego podobne, może trochę większe.
Smutłam lekko i w oku zakręciła mi się łezka. Szybko odgoniłam to wspomnienie, wracając do tego, co jest teraz. Odzyskam brata, jestem tego pewna.
Zerknęłam na Gabriella i przyłapałam go na tym, że się na mnie gapił. Patrzył na mnie z góry z zaciekawieniem i lekką niepewnością. Gdy napotkał mój wzrok, uśmiechnął się tylko i  odwrócił oczy.
-         Całkiem tu ładnie. – przerwałam ciszę panującą między nami od kilku minut.
-         Swojsko, prawda?
-         Faktycznie. Lepsze to od dużego miasta.
-         A właśnie! Co do wypadu do Oslo, to jutro jedziemy tam na trochę. Jak chcesz to możesz jechać z nami. Mamy zadanie do wykonania tam i w tym czasie ty będziesz mogła pozwiedzać trochę.
-         Oczywiście, że chcę. Tylko czy nie będę wam przeszkadzać?
-         Jasne, że nie. Pójdziecie z Evką na babskie zakupy i spędzicie miło dzień.
-         Z wielką chęcią.
-         I nie przejmuj się tym, co mówi Oliver. Na wszystkie wyjaśnienia jeszcze przyjdzie czas. Nie zawracaj sobie tym głowy. O Marii nie warto mówić, stare dzieje, których nikt dobrze nie wspomina. Jeżeli będzie chciał, to sam ci o tym powie.
-         Jasne. Nie wypytywać o nic.
-         Dokładnie. Przyjdzie moment, w którym odważy się z tobą porozmawiać. Jestem tego pewien.
Kiwnęłam głową z uśmiechem.
-         Wracamy? – zapytał mój towarzysz
-         Wracamy.
Ruszyliśmy w drogę powrotną do rezydencji. Nie spotkaliśmy po drodze ani Olivera ani żadnego z chłopaków. Słońce na niebie chyliło się już ku zachodowi. Magicznie oświetlało teraz zbocza gór widoczne po naszej lewej. Zatrzymaliśmy się na chwilę przed wejściem do domu i patrzyliśmy na te kolosy, gdzieniegdzie przykryte białym puchem.
Owy widok sprawiał wrażenie przynoszącego nadzieję. 
...........................................................................................
Kolację mieliśmy jeść wspólnie w jadalni. Pomieszczenie to było dość spore, oświetlone przepięknym żyrandolem w stylu ludwikowskim. Na środku stał długi stół, a przy nim osiem krzeseł, po jednym na szerokościach i po trzy po obu długościach. Hrabia, jako gospodarz domu siadł po jednej szerokości, a naprzeciw siadła Eva. Po prawej stronie ramienia hrabiego siedli kolejno Oliver, Micheall i Ourell, a po lewej ja, naprzeciw Olivera, obok mnie Gabriell i David. Raffael usadowił się pod stołem, tam tez były jego talerz i szklanka.
-         Jak chcesz coś jeść, Raffa, to sobie nałóż sam.
-         Jeść albo nie jeść – oto jest pytanie. – Zawołał poetycko fioletowo-oki.
-         Może lepiej coś zjedz, bo potem będziesz głodny łaził po domu i straszył wszystkich.-rzucił od niechcenia Ourell
-         Nałóżcie mi kurczaka, proszę – odparł Raffa, podając spod stołu swój talerz Evie – A już myślałem, że trochę sobie w nocy pobłądzę po domu. Byłoby zabawnie.
Przyglądałam się całej sytuacji z uśmiechem pod nosem. Rzeczywiście, ciekawy przypadek z tego Raffy. Nałożyłam sobie nóżkę kurczaka, do tego smażone ziemniaki i sałatkę. Nagle mój wzrok został ściągnięty przez wzrok Olivera. Patrzył, o dziwo, z zaciekawieniem na moją twarz, lustrował każdy jej szczegół, jakby chciał zweryfikować wspomnienia i to co ma przed sobą. Jego błękitne jak ocean, oczy szybko przesuwały się po mojej twarzy. Tak się zaangażował, że nawet nie zauważył, że się na niego patrzę. Żadne z nas nie tknęło jedzenia na talerzach. Wokół również zapadła cisza. Wyczuwałam na sobie wzrok wszystkich zebranych w pokoju. Spojrzałam ukradkiem w bok wtedy dopiero jak za dotknięciem magicznej różdżki w pokoju znowu zrobił się harmider. Nawet Oliver zaczął jeść, ale na jego twarzy wykwitły rumieńce zawstydzenia.
„Po tak krótkim czasie wykazuje zainteresowanie? To chyba będzie łatwiejsze niż się spodziewałam...”
......................................................................
Kiedy Olivia i Gabriell skręcili w uliczkę, prowadzącą do miasteczka, odechciało się Oliverowi dalszego spaceru. Micheall wrócił razem z nim do domu. Chciał się jedynie przewietrzyć, a nie musiał spacerować długo, choć Oliver upierał się, że jak chce to może iść dalej bez niego. Ale lepiej, że wrócił i Miki, nie wiadomo gdzie by poszedł i czy by wrócił w ogóle kiedyś.
Zaszył się w pokoju na pół godziny i kiedy nadeszła pora kolacji, zszedł na dół do salonu. Reszta powoli się schodziła. Eva z Olivią pomagały przy nakrywaniu stołu. Wkrótce zasiedli do posiłku. Jego „siostra” siadła naprzeciw niego. Skorzystał z okazji by na nią spojrzeć. Miał popatrzeć tylko przelotnie, a jego wzrok najpierw utonął w oczach o identycznym kolorze co jego, a potem lustrował każdy szczegół twarzy dziewczyny. Na dodatek, aura w barwie indygo tak przykuwała jego wzrok. Co ona robiła w KZU?  Nie mógł się nadziwić, jakie uderzające podobieństwo jest między nią, a jego prawdziwa siostrą. Nie potrafił wciąż dopuścić do siebie myśli, że to właśnie ta, która siedzi naprzeciw niego może być jego siostrą. Zbyt długo przekonywał się, że już dawno zmarła. Nie potrafił zaakceptować tego z biegu. Musi z nią najpierw porozmawiać, poznać ją więcej. Nie może powtórzyć błędu, jaki popełnił przy relacjach z Marią. Za mało ją znał, by poznać się na jej szaleństwie.
Chwilę tak patrzył na Olivię, kiedy uświadomił sobie, że reszta ludzi i w tym sama Olivia gapią się na niego. Spojrzał w ich stronę, niby zdziwiony i natychmiast wrócił harmider, obecny przy ich posiłkach. Zabrał się za jedzenie na swoim talerzu, ale poczuł ciepło na policzkach. Został ewidentnie przyłapany na gapieniu. Co za wstyd. I jeszcze sam obiekt obserwacji to zauważył. Coś mu w głębi duszy nie pasowało, zbyt dobrze widział jej oczy. Ona też na niego patrzyła. Przez resztę kolacji, żadne z nich już na siebie nie spojrzało. Potem także, gdy rozchodzili się do pokoi odpocząć po kolacji lub położyć się spać, tak jakby cała sytuacja nie miała miejsca.
Po przyjściu do pokoju, Oliver siadł przy pianinie, stojącym przy ścianie. Zaczął grać melodię, do której nuty miał na wierzchu. Znał ją na pamięć. To była jego własna kompozycja.
...............................................................................
No! Ten fragment jest szczególnie długi. Postanowiłam na wszelki wypadek nadrobić nim przyszły weekend, bo się nie wyrabiam...za dużo mam w szkole, by w weekend przyszły na 100% udało mi się coś wstawić. Może coś pyknie. Jak nie, to musi wam wystarczyć ten fragment. Wybaczcie, ale nic na to nie poradzę. Ledwie wyrobiłam się z tym rozdziałem. 
Mam nadzieję, że wam się podobał i jak zawsze, zostawcie komentarz, bo dzięki temu wiem, czego oczekujecie i co mogę jeszcze poprawić. Nie bójcie się pisać, nawet tych negatywnych opinii, bo docenię każdą z nich i wezmę je do serca, by móc się poprawić. 
Jeżeli się uda - next będzie w następny weekend, 
Jak nie - za dwa tygodnie. 
Jeszcze raz przepraszam, jeśli nie wyjdzie. 
Do nexta :) 

9 komentarzy:

  1. Jupi!
    Menda z bobem jest? Jest!
    Oliś<3 jest? Jest
    Wniosek? Rozdział jest genialny!!! I wogóle i w szczególe!
    To do nexta
    Ticci:))

    OdpowiedzUsuń
  2. A co z oceną sytuacji na kolacji? Nic na ten temat nie można powiedzieć? Powiedz, coś więcej, bo chcę wiedzieć, czy takich sytuacji więcej chcesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fragment genialny! Super, ekstra i wogóle!
    Najlepsze ever:
    A od kiedy to się tak angażujesz w coś, co ciebie nie dotyczy? Albo Ourella? – spytał kąśliwie Oliver idąc przed nami.

    Padłam na twarz, zabrzmiało jak z prawdziwego Exitusa! Super! Mam nadzieję, że next wyjdzie planowo!
    Pozdrowionka
    Ticci

    OdpowiedzUsuń
  4. Hello!!
    Czm nie ma nexta?
    Szkoła?
    Czekam z utęsknieniem
    Ticci

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio mam bardziej pociąg w stronę Mikiego i Raffy, dlatego plus z mojej strony za tego drugiego pod stołem. Co do pierwszego od trzech tygodni mam dylemat jak poprawnie czytać jego imię. Niemiecki bardzo namieszał mi w głowie.
    Za każdym razem staram się zwracać uwagę na co innego. (Mam bardzo słabą pamięć, więc jeszcze przed tym zdaniem uprzedzam, że w 50% mogę się mylić.) Albo jestem sklerotyczką i mam zamiast mózgu dżemik z noworodków (wybacz mój sadyzm), albo Maria była siostrą bliźniaczką Olisia. Więc, czy w twojej wersji mamy do czynienia z trojaczkami? Muszę przyznać, że naprawdę mnie to ciekawi.
    Co do sceny przy obiedzie - miałam straszne skojarzenia z "pociskiem Olivera przy stole". No i jeszcze raz ten Raffcio jedzący jak pies. Ale to nawet dobrze.Przynajmniej można ogarnąć, że takie rzeczy są już codziennością.
    Zamierzasz kiedyś przenieść się do Paryża z Olivią? Jeśli tak, mam nadzieję, że nie zabraknie kochanego szczurka. (Szczur, który wystraszył Evę wygrał życie. Poza tym nigdy dziadówy nie lubiłam. Spędza ostatnio za dużo czasu z niebieskookim.)
    Życzę dużo weny i powodzenia w pisaniu dalszych fragmentów.
    // Zetto
    PS
    Piszę tego posta po raz drugi. Wcześniej walnęłam błąd, a to dla mnie blamaż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, jak dawno tu nie byłam.
      Olivia nie jest spokrewniona z Marią, Maria tu jest odrębną osobą, niespokrewnioną z Oliverem. Do wszystkiego dojdę :) spokojnie. Postaram się zaraz wrócić. Miałam ostatnio mało przyjemne doświadczenia życiowe i muszę się pozbierać. Jeszcze dodatkowo przechodzę właśnie zapalenie krtani i nie jestem w sosie cokolwiek jeszcze pisać. Muszę uzupełnić kolejnego nexta i w końcu go wstawię. Przepraszam za opóźnienia.
      Bardzo się cieszę, że podoba ci się ten rozdział. Ja bardzo byłam z niego dumna, ze sceny przy stole i z tego jaka ciepła relacja w tej wersji nawiązuje się między Olivią a Gabim. Może coś z tego będzie.
      I nie, nie umieszczam Paryża, ale zrobię coś znacznie lepszego, co mam nadzieję pokochacie. Sama to uwielbiam, to jest coś co zrobiłam do starej wersji opowiadania. Ale cierpliwości.
      Wygrzebię się z choróbska, nadrobię szkolne zaległości i wrócę do was.
      Obiecuję

      Usuń
    2. Po ostatnim wydarzeniu w Paryżu stanowczo zabraniam się nad tym "pocić".
      Życzę ci duuuuużo zdrowia ~~♥
      // Zetto

      Usuń
    3. Wielkie dzięki. Może żeby zaspokoić wasz głód jeszcze dziś wstawię bardzo krótki fragment. Chyba że wolicie poczekać dłużej na dłuższy?

      Usuń