Olivia
Po skończonym posiłku zostałam całkowicie wypędzona z kuchni
i zapewniona, że teraz oni to wszystko ogarną. Miłe z ich strony.
Wcześniej, jeszcze zanim mnie wygonili, przykryłam talerz z
naleśnikami Olivera drugim głębszym talerzem i napisałam mu liścik
„ Zrobiłam naleśniki. Te są dla ciebie. Smacznego J”
Podpisałam się inicjałem i udałam do pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam na parapecie z herbatą w
ręku i błądzącymi myślami w głowie, zapatrzona na oddalone światła miasteczka.
Westchnęłam cicho i wstałam. Nie ma co bez sensu wpatrywać
się w przestrzeń i zadręczać.
Postawiłam kubek na stoliku i podeszłam do torby, po czym
wyciągnęłam z niej piżamę, składającą się z długich, szarych dresowych spodenek
i białej bluzki na ramiączkach. Wyszłam do łazienki i po kilkunastu minutach
wróciłam ubrana we wspomniany komplet i z kupą mokrych włosów na łbie.
Zgasiłam górne światło pozostawiając zapalone jedynie lampki
przy łóżku.
Przeczesałam włosy dłonią, przeciągnęłam się jak kot i
wpełzłam pod kołdrę .
Zgasiłam obie lampki i leżałam w ciemności, której zaklęcie
łamało jedynie światło księżyca. Oświetlał moją twarz, gdy położyłam się na
boku i zamknęłam oczy.
Nagle usłyszałam w uszach szum, hałas. Słyszałam krzyki
agonii jakiejś dziewczyny, dobiegające z którejś izolatki obok mojej. Poczułam
na głowie hełm, który towarzyszył mi kiedyś przez kilka godzin dziennie, bez
przerwy, wywołując kolejne wizje. Znowu czułam jakbym traciła wszystkie zmysły.
Jakby znowu myliła mi się przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. I te paski
na nadgarstkach i kostkach, które przytwierdzały mnie do stołu lub krzesła, w
zależności od zachcianek oprawców. Słyszałam swój własny krzyk, swój własny
płacz, a gdy wreszcie wyrwałam się z transu i otworzyłam oczy, widziałam tylko księżyc
za oknem, słyszałam głuchą ciszę i czułam miękką poduszkę pod głową i puchową
kołdrę przyjemnie otulającą moje ciało.
Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na czas na wyświetlaczu
telefonu, który leżał obok na szafce nocnej. Dochodziła północ. Przejechałam
dłonią po twarzy i założyłam granatową bluzę, wisząca na krześle, po czym
wyszłam z pokoju na palcach, by nikogo nie obudzić.
Z dołu dało się słyszeć telewizor. Mecz, komentatorzy
relacjonowali kolejne ruchy zawodników na boisku.
Zeszłam na dół. Minęłam wejście do salonu, gdzie siedział
Ourell i David. Kiwnęłam im głową, gdy mnie zauważyli i podążyłam do kuchni.
Miałam nadzieję znaleźć tam tabletki nasenne.
Zapaliłam światło i znalazłam butelkę wody. Wyciągnęłam z
którejś z szafek słoiczek z poszukiwanymi tabletkami i wyjęłam jedną. Popiłam
wodą ze szklanki i kątem oka zauważyłam, że na stole już nie było naleśników
dla brata.
Na moim liściku był jednak dopisek.
„Dziękuję. Nie musiałaś, ale dziękuję.
O.
P.S Były przepyszne J”
Uśmiechnęłam się pod nosem i zabrałam liścik ze sobą.
Wyszłam z kuchni po drodze odstawiając szklankę do zlewu i z powrotem ruszyłam
do pokoju. Położyłam liścik przy łóżku, zdjęłam bluzę i wpełzłam pod jeszcze
ciepłą kołdrę. Wystarczyło kilka minut i już zaczęłam odpływać w spokojną
krainę snów z całkiem innym nastrojem.
Do końca nocy ani razu nie pojawił się żaden koszmar.
Rano obudziłam się naprawdę wyspana. Promienie słońca
wpadały do pomieszczenia, a gdy z uśmiechem otworzyłam okno na oścież,
usłyszałam radosny śpiew ptaków. Przyjemnie chłodny wiaterek otulił moje ciało,
wywołując ciarki na skórze. Przeciągnęłam się leniwie.
Zabrałam rzeczy z torby i poszłam do łazienki by ogarnąć
trochę poranny nieład. Po kilkunastu minutach wyszłam stamtąd z lekkim
makijażem, w białej bluzce, błękitnym sweterku i czarnych dżinsach.
Wyszłam na balkon i siadłam na murku, pozwalając by słońce
ogrzewało moją twarz. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Z pobliskiego
pokoju słyszałam melodię pianina. Pokój mojego brata. Ruszyłam w stronę źródła
dźwięku.
Drzwi do pokoju brata były otwarte na oścież. Stanęłam we
framudze z lekką niepewnością i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na ścianach
wisiało kilka replik obrazów słynnych malarzy. Po lewej od wejścia stało
pianino, przy którym grał teraz Oliver. Obok
zaś, stała szachownica z dwoma fotelami po bokach oraz obszerny regał na
książki z gramofonem na najniższej półce.
Naprzeciw wejścia było duże okno, pod którym stał mały
stolik z fotelem po lewej. Po mojej prawej stało łóżko, z czarną narzutą,
starannie rozłożoną na całej powierzchni.
Przeniosłam wzrok na szatyna. Nie wiedziałam, czy był tak
pochłonięty grą, że mnie nie zauważył, czy po prostu mnie ignorował.
Dalej stojąc we framudze, przymknęłam oczy i wsłuchałam się
we wprawną grę brata.
Muzyka ucichła i już miałam odejść, gdy Oliver spojrzał na
mnie spokojnie.
-
Po co stoisz tak w wejściu? Drzwi są otwarte po to, by każdy
kto chce, mógł wejść i posłuchać – powiedział uśmiechając się lekko
Odpowiedziałam lekkim rumieńcem zawstydzenia
-
Nie wiedziałam, przepraszam – szepnęłam szybko
-
Nie przepraszaj – odparł krótko, śmiejąc się lekko – Nie ma za
co. Wejdź jeśli chcesz.
Mruknęłam jakieś podziękowania i weszłam do środka.
Nogi pode mną lekko
drżały, gdy szłam niepewnym krokiem do fotela naprzeciw. Czułam na sobie
wzrok brata. Myślałam, że upadnę po drodze wychodząc na niezdarę, na szczęście
podeszłam do fotela i opadłam w niego z ulgą. Odetchnęłam głęboko.
Usłyszałam szczęknięcie zamka w drzwiach.
Spojrzałam na Olivera, który teraz stał, oparty plecami o
jedyną drogę ucieczki.
-
Musimy pogadać, nie sądzisz? – zaczął poważnie
Serce zabiło mi mocniej. Nie byłam przygotowana na to, by
dziś z nim o tym rozmawiać. Wiedziałam, czego chce się dowiedzieć. Czułam to w
kościach.
-
Oliver, o wszystkim, tylko nie o tym. – westchnęłam błagalnie
-
Tak, Olivia, O tym. – odparł sucho
-
Nie. Zrozum. Nie dam rady. Jeszcze nie dam rady. To dla mnie
zbyt świeży dział w historii. – też nie zamierzałam dać łatwo za wygraną
-
A może po prostu nic nie wiesz, hmm? – spytał podchodząc
powoli – Może rzeczywiście jesteś oszustką. Równie dobrze możesz być wytworem
KZU, jak Lavish czy Shro. – dodał po chwili
Każde jego słowo raniło mnie jak sto tysięcy pocisków.
Pokręciłam głową energicznie i spojrzałam na niego z
przestrachem
-
Nie, Oliver. To nie tak. Ja po prostu...
-
Jakim cudem nigdy cię tam nie widziałem. Byłem w KZU przez
tyle lat, ale ciebie ani razu nie widziałem – przerwał mi stając nade mną.
-
To jest trudniejsze, niż ci się może wydawać – szepnęłam – Ale
uwierz mi, nie jestem oszustką.
-
To porozmawiajmy. Bez wymówek, Olivia. – odparł uparcie
-
Nie rozumiesz, że nie mam teraz siły rozdrapywać starych ran,
Oliver? – spytałam lekko zirytowana – Nie mam zamiaru rozmawiać w takiej
atmosferze przymusu. Po co to roztrząsać? Nie widzisz, że sprawia mi to ból?
-
Jeśli mam ci zaufać, musisz być ze mną szczera. – odparł sucho
i oparł ręce o poręcze fotela tak, że teraz nasze twarze były na równi
-
Opowiem ci wszystko, ale nie zmuszaj mnie, bym mówiła ci o
„tym” – odpowiedziałam łamiącym się głosem, wbijając palce w głowę – Co ci to
da?
Czułam okropny ból głowy. Wspomnienia z wojny i z KZU
powróciły z większą siłą niż zawsze, gdy o tym myślę.
-
Uparta jesteś. – odparł sucho – Tym razem ci odpuszczę to, ale
nie myśl, że jeszcze cię o to nie zapytam. A tym czasem. – dodał i wskazał na
pianino – Jeśli jesteś Olivią, będziesz znała pieśń, którą grała i śpiewała nam
matka. Nikt inny oprócz nas i rodziców nie mógł jej znać. Zagraj ją.
Nie musiałam pytać, o którą dokładnie mu chodzi. Nie
pamiętałam tytułu, ale znałam melodie i tonację
Szatyn otworzył mi drogę do pianina. Usiadł na skraju łóżka,
założył nogę na nogę i założył ręce na klatkę piersiową. Na jego twarzy
malowała się pewność. Był przekonany, że ma na mnie haczyk. Że mnie rozgryzł i
znalazł wystarczający dowód na moje niby fałszywe pochodzenie.
Podeszłam do pianina, usiadłam na stołku i położyłam
trzęsące się ręce na klawiszach. Nie wiedziałam, czemu tak naciskał. Spojrzałam
na niego ze smutkiem w oczach, a po policzku pociekła mi samotna łza. Nie
patrząc na swoje ręce zaczęłam grać pierwsze dźwięki. Odwróciłam głowę od
twarzy brata, próbując dostrzec klawisze,.
Grałam dalej. Zamknęłam oczy i instynktownie grałam niegdyś
wesołą, teraz smutną pieśń. Tyle wspomnień napłynęło do mojej głowy, że nie
umiałam powstrzymać łez.
Oliver kompletnie mi nie ufał. Jeśli myślałam, że po moim
wyskoku z Marią z wczoraj, będę miała choć trochę u niego szans, teraz
wiedziałam, że byłam głupia.
Nie wiem o co chodzi. Dlaczego tak nim wstrząsnęło moje
wspomnienie o Marii. Znał ją? Nie możliwe. Przecież ona była tam gdzie ja...nie
myśl o tym teraz Olivia. Nie czas na to.
Załkałam urywanym oddechem, nie przerywając gry ani na
chwilę.
Naglę usłyszałam szczęk zamka, a gdy się odwróciłam,
zobaczyłam tylko jak czarna czupryna mignęła mi przed oczami i Olivera już nie
było w pokoju.
Dokończyłam utwór z czystego szacunku pamięci matki i
wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie i zamknęłam się w pokoju. Siadłam na łóżku
i okryłam się kocem aż po głowę ukrywając twarz w dłoniach.
............................................................................................
Oliver
Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem.
To było dokładnie to, co grała nam matka. Nie byłem w stanie
słuchać i przyznać się, że się myliłem.
Jak mogłem być taki niemiły dla niej.
Wybiegłem z rezydencji, nakładając kurtkę i ruszyłem w las.
Wszystko wróciło do mnie, wraz z pierwszymi dźwiękami
piosenki. Twarz matki i ojca, nasze wspólne wieczory przy pianinie i to kiedy
schodzili się sąsiedzi, by nas posłuchać. Najczęściej w piątki, kiedy
następnego dnia było wolne i każdy mógł posiedzieć trochę dłużej. Siadali na
ganku i przy otwartych drzwiach słuchali muzyki naszego ojca. Mama rozdawała
lemoniadę i przekąski, a my z innymi dziećmi ganialiśmy się przy naszym domu.
Widziałem to jakby działo się to teraz. Szedłem przez las,
ale miałem wrażenie, że stoję przed tym wesołym tłumikiem przed domem i patrzę
na jeden z piękniejszych wieczorów, które spędziliśmy.
Wyrzuciłem tą wizję z pamięci, gdyż sprawiała ból. Nie
chciałem pamiętać o tym co się stało później, nie chciałem widzieć, jak Olivia
wbiega do lasu za tym głupim psem, który wystraszył się strzału. Nie chciałem
widzieć rodziców, którzy zostawili mnie samego w domu, bo poszli szukać Olivii
i już nigdy stamtąd nie wrócili.
Oczy zaczęły mnie piec. Mrugałem usilnie odpędzając łzy.
Nie zauważyłam jak doszedłem do klifu i gdy znalazłem się na
jego krańcu, upadłem na kolana a po chwili na bok. Zwinąłem się w kłębek i
wtuliłem twarz w trawę i w liście leżące na ziemi.
Nikt mnie tu nie widział. Byłem sam.
Z moich oczu pociekły łzy i nie miałem sił ścierać ich z
policzków, bo na ich miejsce spływały nowe.
Wiedziałem już o czym mówiła Olivia. Wspomnienia potrafią
sprowadzać cierpienie, godzić w najczulsze miejsca.
Poczułem straszny ból głowy i chwilę później z nosa
popłynęła mi czerwona maź.
Nie..to się nie może teraz zaczynać. Nie kiedy ona tu jest.
Zacząłem przeklinać pod nosem i wyjąłem z kieszeni
chusteczkę.
Otarłem stróżkę z nosa i położyłem się na plecy, wpatrując
się w błękitne niebo, momentami usłane białymi obłokami. Mimo jesieni przyroda
wyglądała cudownie. I nie było wcale aż tak zimno.
Musiałem się uspokoić. Ten krwotok to na pewno przez nerwy.
Zamknąłem oczy i skupiłem się na oddychaniu. Najlepszy
sposób na odzyskanie równowagi psychicznej.
Chwilę później słyszałem już tylko szum wiatru w liściach i
ptaki na drzewach.
Podniosłem się powoli z ziemi i ruszyłem w stronę domu. Nie
mogłem sobie pozwolić więcej na takie wybuchy emocji. Nie było to dobre w mojej
przypadłości.
Kilka minut potem wszedłem do rezydencji i podszedłem pod
pokój Olivii
Zapukałem cicho do drzwi
-
Zostawcie mnie. Nic mi nie jest – usłyszałem zza drzwi
-
Właśnie słyszę – odpowiedziałem cicho – Czy to przeze mnie?
-
A jak ci się wydaje? – spytała sarkastycznie przez drzwi
-
Racja. Głupie pytanie – odpowiedziałem strzelając
przysłowiowego facepalma, tak jak to określa dzisiejsza młodzież. – Możemy
pogadać?
-
Ić sobie – usłyszałem jej łamliwy ton – Znowu chcesz mnie
gnębić?
-
Nie...ja tylko...
-
To uszanuj to, że nie mam ochoty gadać. Ty też mnie tak
spławiałeś, więc daj i mnie się trochę obrazić na ciebie.
-
Jasne. Nie ma sprawy. – odpowiedziałem – Chcę tylko byś
wiedziała, że przepraszam, że cię tak potraktowałem. Jestem idiotą. Sam teraz
wiem jak to boli.
-
Nie, Oliver. Nic nie wiesz. Nie wiesz, co ja przeżywałam...
-
Do końca nie, ale wiem jak możesz się czuć.
-
Dobra, daj mi spokój. – odpowiedziała krótko i więcej się już
nie odezwała
Odsunąłem się od drzwi i ruszyłem do pokoju.
Reszta dnia przeleciała mi na czytaniu książki. Chciałem
jakoś zapomnieć o tym co się działo.
Nie słyszałem już tego dnia głosu Olivii. Nie dziwiłem jej
się.
Czułem się źle z tym, że zapewniłem jej podróż we
wspomnienia, podobną do mojej, wtedy na klifach. Wiedziałem jak się czuła.
Wziąłem ze słoiczków przy łóżku po tabletce i popiłem je
wodą. Trzeba próbować wszystkiego. Jeśli Olivia jest naprawdę moją siostrą, to
być może mam jeszcze po co żyć.
...................................................................................
Nowy rozdzialik jest? Jest!
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak czasem trudno jest wykrzesić z siebie kilka zdań. Tak było w przypadku końcówki tego opowiadania xD
Ale dałam radę, a Związek Żelaza i Wpi**dolu opierniczył mnie za masakryczne opisy czynności. Dziękuję za konstruktywną opinię i to wykłócanie się o trzeciej w nocy o to, kto ma rację xD
Mam nadzieję, że rodzialik wam się podobał i nie spowodował załamania psychicznego przez ilość feelsów :D
Jak zawsze, sekcja komentarzy jest poniżej, tam możecie mnie opierniczyć. I tak już zostałam opierniczona, więc co mi tam. Dowalcie więcej jeśli jest to konieczne xD
Do zobaczenia w następnym rozdziale :D
Nonono.
OdpowiedzUsuńFeelsy som wszendzie xddd
Wszendzie!
Nie mogę sie doczekac nexta
Do napisania
Ticci
Super rozdział. Naprawdę wczułaś się w styl Katt. Niemogę się doczekać nexta. Wesołego jajka i dużo weny twórczej.^o^
OdpowiedzUsuń