Olivia
Po śniadaniu mieliśmy chwilę, by się naszykować do wyjazdu,
więc wygrzebałam z walizki moją torbę listonoszkę i ubrałam się w wygodne
ciuchy. Już dowiedziałam się przy śniadaniu o szczegółach dzisiejszego wypadu
do Oslo. Bardzo się ucieszyłam, że spędzę trochę czasu z Evą. Może przy okazji dowiem się czegoś
więcej o chłopakach.
Na śniadaniu widoczny był pewien progress. Może nie wielki,
ale jednak to jedno „Smacznego” skierowane w moją stronę to jest progress.
Przynajmniej się odezwał.
Mieliśmy się wszyscy zebrać pod garażem, więc zabrałam się
tam pięć minut przed czasem, ubrana w granatową kurtkę, długie spodnie i
wygodne timberki. Myślałam, że będę jedyna, ale kiedy wyszłam przed dom, przed
sobą zobaczyłam Olivera. Stał przy kilka kroków ode mnie, przy krawędzi
wzgórza, na której stoi dom, tyłem do drzwi wejściowych i wpatrywał się w
krajobraz roztaczający się przed nim.
Wciąż jeszcze wschodzące słońce oświetlało góry ciepłą,
pomarańczową łuną.
Z jednej strony miałam ochotę podejść do brata, stanąć obok,
a z drugiej jednak nie chciałam mu się narzucać.
Zwyciężyła ciekawość o to, jak zareaguje na moją obecność.
Powoli podchodziłam do czarnowłosego. Pod stopami chrzęścił żwir. Nawet na
chwilę mój brat nie odwrócił się, ale byłam pewna, że wie, że to ja.
Stanęłam obok niego po jego prawej i również utknęłam wzrok
w górach. Z zapartym tchem czekałam na pretensje, na to że odwróci się i
pójdzie w inne miejsce, ale on tylko stał z zamkniętymi oczmi. Skorzystałam z
okazji, by się przypatrzeć bliźniakowi z bliska. Lekki wiatr rozwiewał czarne włosy chłopaka. Na jego ustach
błądził delikatny uśmiech.
Gdy nagle otworzył oczy, nie miałam czasu już by szybko
odwrócić głowę, więc powoli, by nie dać po sobie tego poznać, odwróciłam wzrok
na góry.
-
Wspaniale tu jest, prawda? – zagadnął
-
Tak. Cudownie. – potwierdziłam cicho patrząc na góry
-
Właśnie dlatego kocham tu być. – odprał z uśmiechem –
Przepraszam za swoje wcześniejsze zachowanie. Powinienem był dać ci dojść do
słowa. – dodał szybko
-
Nic się nie stało. – odpowiedziałam zaskoczona
-
Ja już tak po prostu czasem mam, że nim pomyślę to mówię. –
zachichotał
Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się delikatnie, a jego
oczy błyszczały od lekkich iskierek rozbawienia.
-
Każdy ma lepsze i gorsze dni. – zachichotałam w odpowiedzi –
To nie pierwszy raz, gdy miałam do czynienia z takim zimnym traktowaniem. Jakoś
się do niego przyzwyczaiłam po Marii.
-
S..słucham? – spytał zaskoczony, a jego wyraz twarzy nagle się
zmienił
Brawo Olivia, powiedziałaś coś nie tak. Pogratulować
inteligencji i pohamowania.
Chłopak nagle odwrócił się i nim zdążyłam cokolwiek
powiedzieć, chłopak odszedł w stronę samochodu, do którego już pakowała się
paczka. Sama podążyłam za nim.
Nie wiedziałam co zrobiłam źle, ale wiedziałam jedno.
Zawaliłam sprawę, gdy już działo się w miarę dobrze.
Brawo.
Przez cala drogę do Oslo ani
trochę nie było cicho. Ourell i Gabriell przekrzykiwali sie na temat
praktycznie stały, czyli to, czy Ourell zapozuje Gabiemu do nagich zdjec.
Micheall nie lubił najwyraźniej jazd samochodem, bo siedział jak na szpilkach,
wpatrując się w przestrzeń. Raffa siedział obok kierowcy, którego role pełnił
David. Fioletowooki caly czas trzymał głowę za oknem i od czasu do czasu
wystawiał język jak pies cieszący się z jazdy autem. Eva słuchała muzyki na
dużych czerwonych słuchawkach. Oliver czytał "Podpalaczkę" Stephena
Kinga, a pomiędzy nami siedział własnie zestresowany Micheall.
Zerknęłam ukradkiem na
brata, który był tak pochłonięty lekturą, ze nie zwracał uwagi na wszechobecny
w samochodzie hałas. Kiedy czytał, nosił okulary, tak jak ja.
-
Oliver, możemy pogadać?
- spytałam nachylając się do niego przez Michealla
Chłopak zerknął na mnie
prawym okiem.
-
Nie za bardzo jest jak
i nie za bardzo mamy o czym.
-
Oczywiście, że mamy o czym porozmawiać. -
odparłam z pretensja
-
Może potem. Jak
widzisz, na razie jestem zajęty. – odpowiedział sucho
Prychnęłam pod nosem, ale
szatyn nie zwrócił na to uwagi. Przeniosłam wzrok z powrotem na okno. Do końca
drogi, żadne z nas nie odezwało się do siebie.
Podjechaliśmy na parking pod
marketem "Grocer". Na miejscu czekał na nas białowłosy, wysoki
mężczyzna, z niezwykle blada skora. Jego widok przyprawił mnie o dreszcze.
Lavish.
Na horyzoncie pierwsza osoba
jaka zobaczyłam po wyjściu z samochodu był Gabriell, wiec z radością się za nim
schowałam.
Czerwonowłosy spojrzał na
mnie z góry, po czym uśmiechnął się pocieszająco.
-
Nie martw się. Lavish
jest nieszkodliwy
-
Znam takich jak on.
Widziałam go kilka razy, ale miałam do czynienia z tymi pozostałymi z jego
gatunku w KZU. - powiedziałam mierząc podejrzliwym wzrokiem białowłosego
Spojrzał na mnie zdziwiony,
ale powiedział:
-
Jeśli ma cię to
uspokoić, to trzymaj się blisko Evy. Nic wam nie zrobi. Aż się nie zdziwię jak
widzać ciebie zejdzie na zawal. - odparł z chichotem
Nie zdążyłam zapytać, o co mu
chodzi, bo usłyszałam radosny okrzyk.
-
Oliveer!
Spojrzałam w stronę z której
dobiegał krzyk. To był Lavish we własnej osobie, tulący się do mojego brata.
-
No już, już Lavish.
Odczep się ode mnie - powiedział poirytowany Oliver
-
Tak za tobą tęskniłem.
Daj się popućkać trochę, no proszę! - mówił albinos z wypiekami na policzkach,
mocno ściskając szatyna. Oliverowi wyskoczyła żyłka na czole
-
Nie ma mowy. -
powiedział twardo
Zrezygnowany albinos puścił
swoją ofiarę i odchrząknął poprawiając krawat. Po chwili spoważniał. Spojrzał
po wszystkich i nawet na mnie nie zatrzymał dłużej wzroku. Zupełnie jakbym była
mu obojętna.
-
Czy hrabia przekazał
wam początkowe wytyczne?
-
Tak. - odparł David w
imieniu wszystkich
-
A wiec, podzielcie się
na dwa zespoły.
Patrzyłyśmy razem z Evą z
boku jak chłopcy dzielą się na dwie grupy. Gabriell i Raffa podeszli do
Olivera, a Ourell, David i Micheall stanęli obok siebie.
Następni Lavish rozdał
chłopakom po kartce na grupę.
-
Możecie zaczynać.
Dziewczęta - zwrócił się do nas, ale bardziej spojrzał na mnie niż na nas obie
- możecie odejśś. Spotykamy się o 18 tutaj.
-
Tak jest - odparła
wesoło Evka
.........................................................................................
Oliver
-
Chłopaki, poczekajcie
chwile. Chce pogadać z Lavishem. - powiedziałem do Gabriella i Raffy
Dwie pozostałe grupy już
poszły w swoje strony.
-
Dobra, rób co chcesz.
My czekamy - odparł Gab i razem z Raffa siedli pod jakimś drzewem niedaleko
Podszedłem do Lavisha, który
stal przy samochodzie i uważnie wpatrywał się w ekran dotykowego telefonu,
który rzucał światło na jego twarz.
-
Chciałbym z tobą
porozmawiać – zacząłem
-
Domyślam się, ze chodzi
o twoja siostrę. Sam w końcu poprosiłeś bym sprawdził o niej co nieco. –
odpowiedział albinos, chowając telefon do kieszeni
-
No i?
-
Nie sadzisz, ze sam
powinieneś z nią o tym porozmawiać? - spytał mój rozmówca unosząc brwi
-
Mam taki zamiar, ale
chce najpierw wiedzieć czy nie stracę cennego czasu na rozmowę z oszustka.
-
A jak ci się wydaje?
Czy to twoja siostra? Spójrz na nią i powiedz z przekonaniem, ze to nie ona.
-
Już to raz zrobiłem.. -
odpowiedziałem spuszczając głowę
patrząc w bok
-
Nie skonczyło się to
dobrze, prawda? Dla żadnego z was.
-
Przecież ci mówiłem.
Chce tylko dowodu. Jestem przekonany, ze takowe posiadasz. - zaczynałem być już
lekko podirytowany. Nienawidziłem, gdy ktoś miał rację.
-
A wiec słuchaj. -
powiedział spokojnie, wyciągając z teczki jakieś papiery i przystąpił do
czytania - Olivia Morke, urodzona w 1932 roku. Rodzeństwo, brat bliźniak
Oliver. Uznana za zmarła w 1952 roku. To są akta KZU. Prawda jest taka, ze w
1952 roku zmieniono jej papiery a
raczej wykasowali ja z rejestru, Oliver. Tak samo jak wy, byla przetrzymywana
jako królik doświadczalny.
Zamurowało mnie. Kompletnie
mnie zamurowało. Serce stanęło w miejscu i zapomniałem jak się oddycha.
-
Co ty powiedziałeś? -
wychrypiałem słabo
-
Zrobili to, byś się nie
dowiedział. Prowadzono na niej badania, po tym jak ją rodzina zastępcza oddala
z powrotem do KZU. Wystraszyli się, że się nie starzeje. Sama naiwnie przyznała
się przed lekarzami, ze ma specjalna zdolność. Dobrze wiesz kto, postarał się,
by trafiła do izolatki. Wiem więcej, ale to już nie jest moje zadanie by ci o
tym mówić.
Odsunąłem się na kilka
kroków do tylu. Cala przeszłość wróciła do mnie z siła milionów ostrych
pocisków.
Moja siostra musiała żyć tak
jak my. Cierpiała ogromne katusze, zapewne kilka sal dalej od tych, w których
katowali nas na śmierc. Ona tez cierpiała, tak jak ONA, z rąk tych potworów,
Savira i jego podwładnych pachołków.
Znowu spojrzałem na Lavisha.
-
Powiedz mi tylko,
dlaczego jest młoda. Przecież nie było jej z nami TAM. - zapytałem próbując
poukładać wszystko w głowie.
-
Nie wiadomo. Sadzimy ze
to bliźniacza więź. Mogła pośrednio stać się nieśmiertelna. Przez to ze ty jesteś.
-
Przecież to brednie.
Takie cos nie miało prawa się zdarzyć. To nie jest genetyczne, chyba każdy to
wie.
-
Może ona wie. Musisz z
nią porozmawiać. Tyle. - odparł wzruszając ramionami
-
Dobra. Dziękuję, ze
znalazłeś te informacje.
-
Zajmijcie się zadaniem,
widzimy się o 18. – odpowiedział wsiadając do auta
Poczekałem aż odjedzie. Podszedl Gabriell.
-
Czegoś się
dowiedziałeś? – spytał kładąc mi rękę na ramieniu
-
Wszystko w porządku,
Gabriell. Nie traćmy czasu. – odparłem sucho, ale wewnątrz mnie kotłowały się różne
myśli i emocje.
Dlaczego jej tam nie
widziałem. Na pewno było masę okazji do tego, a jakoś nigdy jej tam nie
widziałem. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć.
................................................................................................................
Olivia
Podczas pobytu w Oslo z Evą
przeszłyśmy się też na zakupy. Troszkę ciuchów, a potem na lody.
Jednakże cały czas nie
mogłam odpędzić od siebie myśli o tym, co Lavish nagadał Oliverowi na mnie.
Widziałam jak rozmawiają. Doskonale wiedziałam, że to ja będę tematem rozmów.
Nie umknęło to uwadze rudej:
-
Wszystko dobre? –
spytała zmartwiona
-
Tak, nie przejmuj się.
– odparłam z uśmiechem
-
Widzę, że coś cię
martwi. – odpowiedziała uparcie
-
Bardziej myślę, co
Lavish nagada Oliverowi o mnie. – rzekłam cicho patrząc w bok
Eva zaśmiała się
-
Nie martw się. Oliver
jest rozsądny i na pewno będzie chciał usłyszeć twoją wersję wydarzeń –
uśmiechnęła się młoda psycholog – A teraz odetnij się od tego i ciesz się Oslo!
– dodała z szerokim uśmiechem
-
Może masz racje...-
szepnęłam z lekkim uśmiechem
-
Ja zawsze mam rację. –
zachichotała – No, prawie zawsze
Szłyśmy przez park chwilę w
ciszy.
-
A tak w ogóle, -
zaczęła na nowo Eva – Jak to się stało, że odnalazłaś brata? Jakim cudem, skoro
dokumenty o chłopakach są ściśle tajne
-
Moja przybrana matka
jest siostrą hrabiego. Usłyszałam, jak pyta w rozmowie telefonicznej o Olivera.
Już nie mogła dłużej przede mną tego dłużej kryć, że wie, że on żyje, więc
zażądałam otrzymać transport do Norwegii. Ot, cała historia. – odpowiedziałam
wzruszając ramionami
-
Nah... – westchnęła Eva
– Mało romantyczne
-
Spodziewałaś się
jakichś dramatycznych scenek i wybuchów? Wybacz, jeśli cię zawiodłam.
-
W takich chwilach
bardzo przypominasz brata. – zachichotała ruda
Parsknęłam śmiechem
-
Chyba bez względu na
to, jak dorastaliśmy, będziemy podobni charakterami. – zachichotałam w
odpowiedzi
-
Bliźnieta to wciąż
jednak z największych zagadek genealogii i biologii. No i genetyki – wzruszyła
ramionami
Wzdrygnęłam się lekko i
odwróciłam wzrok.
-
Wybacz – powiedziała
natychmiast moja rozmówczyni – Uderzyłam w czuły punkt, prawda?
Pokręciłam głową z łagodnym
uśmiechem
-
Przeszłość daje o sobie
czasem znać. Nie przejmuj się – odpowiedziałam szybko
Obie zamilkłyśmy na dłuższy
moment.
Co jakiś czas mijały nas
przejeżdżające obok samochody. Ludzie gdzieś stale śpieszyli.
Zmierzałyśmy teraz powoli w
stronę miejsca zbiórki, gdyż dochodziła 18.
Na miejscu był już mój
bliźniak, Raffa i Gabriell. Z drugiej grupy brakowało już tylko Davida i
Michealla. Ourell już siedział w samochodzie.
-
Ile jeszcze będziemy na
nich czekać. – powiedział zniecierpliwiony Oliver, patrząc na zegarek
-
Daj im chwilę –
odpowiedział pobłażliwie Ourell wyglądając przez szybę samochodu
-
Ale jestem zmachany... – zawołał David idąc w naszą stronę
-
Ta, szczególnie że to ja wykonywałem z Ourellem całą brudną
robotę, podczas gdy ty obijałeś się z jakąś laską. – mówił zirytowany Micheall
idąc za towarzyszem
-
Oj tam, oj tam. – zachichotał David – Było warto rzucić to w
cholerę
-
Dobra, złóżcie raport i wracajmy do domu. Mam już dość tego
miasta na dziś – westchnął Oliver wsiadając do auta.
-
Już, już – odmruknął David i razem z Ourellem i Micheallem
podeszli do auta Lavisha, które stało niedaleko.
Razem z Evą przyglądałyśmy się z boku chłopakom ich przekomarzankom.
Spojrzałam na brata. Był dziwnie blady i miał bardzo zmęczony wyraz twarzy.
Można powiedzieć, że bardzo smutny. Coś czuję, że czeka mnie z nim poważna
rozmowa. Poważna i długa. Trudna i przykra. O ile będzie chciał ze mną
rozmawiać.
Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodzie w takim
samym układzie co wcześniej. Wracaliśmy nareszcie do domu.
Spojrzałam na brata. Nie czytał książki, ale był pogrążony w
rozmyślaniach i wpatrywał się w okno. Jego odbicie w szybie było bardzo smutne.
Niebieskie oczy lekko błyszczały, ale nie było w nich śladu łez. Czegoś się
dowiedział.
Będę musiała mu wszystko powiedzieć jak na spowiedzi, ale
nie wiem, czy jestem w stanie.
Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy.
..........................................................................................................
Edit:
Nareszcie wstawiłam nowy rozdział.
Przepraszam bardzo za tak długi brak aktywności.
Tak jak zawsze, proszę o komentarze, bo dzięki temu wiem, że ktoś to czyta :) i zawsze mile widziane są uwagi :-) teraz postaram się częściej już wstawiać rozdziały. Jak nie co tydzień, to co dwa. Ale nie będzie juz takiej przerwy. Postaram się, obiecuję :D
Do nexta :)
Jupiiiii!
OdpowiedzUsuńNareszcie rozdział!
Mega, mega mega.
Żadnych uwag nie mam.
Kocham i wielbię cały rozdział mym małym serduchem.
xoxo
Ticci