sobota, 26 marca 2016

8. Świadectwa przeszłości

Olivia
Po skończonym posiłku zostałam całkowicie wypędzona z kuchni i zapewniona, że teraz oni to wszystko ogarną. Miłe z ich strony.
Wcześniej, jeszcze zanim mnie wygonili, przykryłam talerz z naleśnikami Olivera drugim głębszym talerzem i napisałam mu liścik
„ Zrobiłam naleśniki. Te są dla ciebie. Smacznego J
Podpisałam się inicjałem i udałam do pokoju.
Zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam na parapecie z herbatą w ręku i błądzącymi myślami w głowie, zapatrzona na oddalone światła miasteczka.
Westchnęłam cicho i wstałam. Nie ma co bez sensu wpatrywać się w przestrzeń i zadręczać.
Postawiłam kubek na stoliku i podeszłam do torby, po czym wyciągnęłam z niej piżamę, składającą się z długich, szarych dresowych spodenek i białej bluzki na ramiączkach. Wyszłam do łazienki i po kilkunastu minutach wróciłam ubrana we wspomniany komplet i z kupą mokrych włosów na łbie.
Zgasiłam górne światło pozostawiając zapalone jedynie lampki przy łóżku.
Przeczesałam włosy dłonią, przeciągnęłam się jak kot i wpełzłam pod kołdrę .
Zgasiłam obie lampki i leżałam w ciemności, której zaklęcie łamało jedynie światło księżyca. Oświetlał moją twarz, gdy położyłam się na boku i zamknęłam oczy.
Nagle usłyszałam w uszach szum, hałas. Słyszałam krzyki agonii jakiejś dziewczyny, dobiegające z którejś izolatki obok mojej. Poczułam na głowie hełm, który towarzyszył mi kiedyś przez kilka godzin dziennie, bez przerwy, wywołując kolejne wizje. Znowu czułam jakbym traciła wszystkie zmysły. Jakby znowu myliła mi się przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. I te paski na nadgarstkach i kostkach, które przytwierdzały mnie do stołu lub krzesła, w zależności od zachcianek oprawców. Słyszałam swój własny krzyk, swój własny płacz, a gdy wreszcie wyrwałam się z transu i otworzyłam oczy, widziałam tylko księżyc za oknem, słyszałam głuchą ciszę i czułam miękką poduszkę pod głową i puchową kołdrę przyjemnie otulającą moje ciało.
Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na czas na wyświetlaczu telefonu, który leżał obok na szafce nocnej. Dochodziła północ. Przejechałam dłonią po twarzy i założyłam granatową bluzę, wisząca na krześle, po czym wyszłam z pokoju na palcach, by nikogo nie obudzić.
Z dołu dało się słyszeć telewizor. Mecz, komentatorzy relacjonowali kolejne ruchy zawodników na boisku.
Zeszłam na dół. Minęłam wejście do salonu, gdzie siedział Ourell i David. Kiwnęłam im głową, gdy mnie zauważyli i podążyłam do kuchni. Miałam nadzieję znaleźć tam tabletki nasenne.
Zapaliłam światło i znalazłam butelkę wody. Wyciągnęłam z którejś z szafek słoiczek z poszukiwanymi tabletkami i wyjęłam jedną. Popiłam wodą ze szklanki i kątem oka zauważyłam, że na stole już nie było naleśników dla brata.
Na moim liściku był jednak dopisek.
„Dziękuję. Nie musiałaś, ale dziękuję.
O.
P.S Były przepyszne J
Uśmiechnęłam się pod nosem i zabrałam liścik ze sobą. Wyszłam z kuchni po drodze odstawiając szklankę do zlewu i z powrotem ruszyłam do pokoju. Położyłam liścik przy łóżku, zdjęłam bluzę i wpełzłam pod jeszcze ciepłą kołdrę. Wystarczyło kilka minut i już zaczęłam odpływać w spokojną krainę snów z całkiem innym nastrojem.

Do końca nocy ani razu nie pojawił się żaden koszmar.
Rano obudziłam się naprawdę wyspana. Promienie słońca wpadały do pomieszczenia, a gdy z uśmiechem otworzyłam okno na oścież, usłyszałam radosny śpiew ptaków. Przyjemnie chłodny wiaterek otulił moje ciało, wywołując ciarki na skórze. Przeciągnęłam się leniwie.
Zabrałam rzeczy z torby i poszłam do łazienki by ogarnąć trochę poranny nieład. Po kilkunastu minutach wyszłam stamtąd z lekkim makijażem, w białej bluzce, błękitnym sweterku i czarnych dżinsach.
Wyszłam na balkon i siadłam na murku, pozwalając by słońce ogrzewało moją twarz. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem. Z pobliskiego pokoju słyszałam melodię pianina. Pokój mojego brata. Ruszyłam w stronę źródła dźwięku.
Drzwi do pokoju brata były otwarte na oścież. Stanęłam we framudze z lekką niepewnością i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na ścianach wisiało kilka replik obrazów słynnych malarzy. Po lewej od wejścia stało pianino, przy którym grał teraz Oliver. Obok  zaś, stała szachownica z dwoma fotelami po bokach oraz obszerny regał na książki z gramofonem na najniższej półce.
Naprzeciw wejścia było duże okno, pod którym stał mały stolik z fotelem po lewej. Po mojej prawej stało łóżko, z czarną narzutą, starannie rozłożoną na całej powierzchni.
Przeniosłam wzrok na szatyna. Nie wiedziałam, czy był tak pochłonięty grą, że mnie nie zauważył, czy po prostu mnie ignorował.
Dalej stojąc we framudze, przymknęłam oczy i wsłuchałam się we wprawną grę brata.
Muzyka ucichła i już miałam odejść, gdy Oliver spojrzał na mnie spokojnie.
-         Po co stoisz tak w wejściu? Drzwi są otwarte po to, by każdy kto chce, mógł wejść i posłuchać – powiedział uśmiechając się lekko
Odpowiedziałam lekkim rumieńcem zawstydzenia
-         Nie wiedziałam, przepraszam – szepnęłam szybko
-         Nie przepraszaj – odparł krótko, śmiejąc się lekko – Nie ma za co. Wejdź jeśli chcesz.
Mruknęłam jakieś podziękowania i weszłam do środka.
Nogi pode mną lekko  drżały, gdy szłam niepewnym krokiem do fotela naprzeciw. Czułam na sobie wzrok brata. Myślałam, że upadnę po drodze wychodząc na niezdarę, na szczęście podeszłam do fotela i opadłam w niego z ulgą. Odetchnęłam głęboko.
Usłyszałam szczęknięcie zamka w drzwiach.
Spojrzałam na Olivera, który teraz stał, oparty plecami o jedyną drogę ucieczki.
-         Musimy pogadać, nie sądzisz? – zaczął poważnie
Serce zabiło mi mocniej. Nie byłam przygotowana na to, by dziś z nim o tym rozmawiać. Wiedziałam, czego chce się dowiedzieć. Czułam to w kościach.
-         Oliver, o wszystkim, tylko nie o tym. – westchnęłam błagalnie
-         Tak, Olivia, O tym. – odparł sucho
-         Nie. Zrozum. Nie dam rady. Jeszcze nie dam rady. To dla mnie zbyt świeży dział w historii. – też nie zamierzałam dać łatwo za wygraną
-         A może po prostu nic nie wiesz, hmm? – spytał podchodząc powoli – Może rzeczywiście jesteś oszustką. Równie dobrze możesz być wytworem KZU, jak Lavish czy Shro. – dodał po chwili
Każde jego słowo raniło mnie jak sto tysięcy pocisków.
Pokręciłam głową energicznie i spojrzałam na niego z przestrachem
-         Nie, Oliver. To nie tak. Ja po prostu...
-         Jakim cudem nigdy cię tam nie widziałem. Byłem w KZU przez tyle lat, ale ciebie ani razu nie widziałem – przerwał mi stając nade mną.
-         To jest trudniejsze, niż ci się może wydawać – szepnęłam – Ale uwierz mi, nie jestem oszustką.
-         To porozmawiajmy. Bez wymówek, Olivia. – odparł uparcie
-         Nie rozumiesz, że nie mam teraz siły rozdrapywać starych ran, Oliver? – spytałam lekko zirytowana – Nie mam zamiaru rozmawiać w takiej atmosferze przymusu. Po co to roztrząsać? Nie widzisz, że sprawia mi to ból?
-         Jeśli mam ci zaufać, musisz być ze mną szczera. – odparł sucho i oparł ręce o poręcze fotela tak, że teraz nasze twarze były na równi
-         Opowiem ci wszystko, ale nie zmuszaj mnie, bym mówiła ci o „tym” – odpowiedziałam łamiącym się głosem, wbijając palce w głowę – Co ci to da?
Czułam okropny ból głowy. Wspomnienia z wojny i z KZU powróciły z większą siłą niż zawsze, gdy o tym myślę.
-         Uparta jesteś. – odparł sucho – Tym razem ci odpuszczę to, ale nie myśl, że jeszcze cię o to nie zapytam. A tym czasem. – dodał i wskazał na pianino – Jeśli jesteś Olivią, będziesz znała pieśń, którą grała i śpiewała nam matka. Nikt inny oprócz nas i rodziców nie mógł jej znać. Zagraj ją.
Nie musiałam pytać, o którą dokładnie mu chodzi. Nie pamiętałam tytułu, ale znałam melodie i tonację
Szatyn otworzył mi drogę do pianina. Usiadł na skraju łóżka, założył nogę na nogę i założył ręce na klatkę piersiową. Na jego twarzy malowała się pewność. Był przekonany, że ma na mnie haczyk. Że mnie rozgryzł i znalazł wystarczający dowód na moje niby fałszywe pochodzenie.
Podeszłam do pianina, usiadłam na stołku i położyłam trzęsące się ręce na klawiszach. Nie wiedziałam, czemu tak naciskał. Spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach, a po policzku pociekła mi samotna łza. Nie patrząc na swoje ręce zaczęłam grać pierwsze dźwięki. Odwróciłam głowę od twarzy brata, próbując dostrzec klawisze,.
Grałam dalej. Zamknęłam oczy i instynktownie grałam niegdyś wesołą, teraz smutną pieśń. Tyle wspomnień napłynęło do mojej głowy, że nie umiałam powstrzymać łez.
Oliver kompletnie mi nie ufał. Jeśli myślałam, że po moim wyskoku z Marią z wczoraj, będę miała choć trochę u niego szans, teraz wiedziałam, że byłam głupia.
Nie wiem o co chodzi. Dlaczego tak nim wstrząsnęło moje wspomnienie o Marii. Znał ją? Nie możliwe. Przecież ona była tam gdzie ja...nie myśl o tym teraz Olivia. Nie czas na to.
Załkałam urywanym oddechem, nie przerywając gry ani na chwilę.
Naglę usłyszałam szczęk zamka, a gdy się odwróciłam, zobaczyłam tylko jak czarna czupryna mignęła mi przed oczami i Olivera już nie było w pokoju.
Dokończyłam utwór z czystego szacunku pamięci matki i wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie i zamknęłam się w pokoju. Siadłam na łóżku i okryłam się kocem aż po głowę ukrywając twarz w dłoniach.
............................................................................................

Oliver
Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem.
To było dokładnie to, co grała nam matka. Nie byłem w stanie słuchać i przyznać się, że się myliłem.
Jak mogłem być taki niemiły dla niej.
Wybiegłem z rezydencji, nakładając kurtkę i ruszyłem w las.
Wszystko wróciło do mnie, wraz z pierwszymi dźwiękami piosenki. Twarz matki i ojca, nasze wspólne wieczory przy pianinie i to kiedy schodzili się sąsiedzi, by nas posłuchać. Najczęściej w piątki, kiedy następnego dnia było wolne i każdy mógł posiedzieć trochę dłużej. Siadali na ganku i przy otwartych drzwiach słuchali muzyki naszego ojca. Mama rozdawała lemoniadę i przekąski, a my z innymi dziećmi ganialiśmy się przy naszym domu.
Widziałem to jakby działo się to teraz. Szedłem przez las, ale miałem wrażenie, że stoję przed tym wesołym tłumikiem przed domem i patrzę na jeden z piękniejszych wieczorów, które spędziliśmy.
Wyrzuciłem tą wizję z pamięci, gdyż sprawiała ból. Nie chciałem pamiętać o tym co się stało później, nie chciałem widzieć, jak Olivia wbiega do lasu za tym głupim psem, który wystraszył się strzału. Nie chciałem widzieć rodziców, którzy zostawili mnie samego w domu, bo poszli szukać Olivii i już nigdy stamtąd nie wrócili.
Oczy zaczęły mnie piec. Mrugałem usilnie odpędzając łzy.
Nie zauważyłam jak doszedłem do klifu i gdy znalazłem się na jego krańcu, upadłem na kolana a po chwili na bok. Zwinąłem się w kłębek i wtuliłem twarz w trawę i w liście leżące na ziemi.
Nikt mnie tu nie widział. Byłem sam.
Z moich oczu pociekły łzy i nie miałem sił ścierać ich z policzków, bo na ich miejsce spływały nowe.
Wiedziałem już o czym mówiła Olivia. Wspomnienia potrafią sprowadzać cierpienie, godzić w najczulsze miejsca.
Poczułem straszny ból głowy i chwilę później z nosa popłynęła mi czerwona maź.
Nie..to się nie może teraz zaczynać. Nie kiedy ona tu jest.
Zacząłem przeklinać pod nosem i wyjąłem z kieszeni chusteczkę.
Otarłem stróżkę z nosa i położyłem się na plecy, wpatrując się w błękitne niebo, momentami usłane białymi obłokami. Mimo jesieni przyroda wyglądała cudownie. I nie było wcale aż tak zimno.
Musiałem się uspokoić. Ten krwotok to na pewno przez nerwy.
Zamknąłem oczy i skupiłem się na oddychaniu. Najlepszy sposób na odzyskanie równowagi psychicznej.
Chwilę później słyszałem już tylko szum wiatru w liściach i ptaki na drzewach.
Podniosłem się powoli z ziemi i ruszyłem w stronę domu. Nie mogłem sobie pozwolić więcej na takie wybuchy emocji. Nie było to dobre w mojej przypadłości.
Kilka minut potem wszedłem do rezydencji i podszedłem pod pokój Olivii
Zapukałem cicho do drzwi
-         Zostawcie mnie. Nic mi nie jest – usłyszałem zza drzwi
-         Właśnie słyszę – odpowiedziałem cicho – Czy to przeze mnie?
-         A jak ci się wydaje? – spytała sarkastycznie przez drzwi
-         Racja. Głupie pytanie – odpowiedziałem strzelając przysłowiowego facepalma, tak jak to określa dzisiejsza młodzież. – Możemy pogadać?
-         Ić sobie – usłyszałem jej łamliwy ton – Znowu chcesz mnie gnębić?
-         Nie...ja tylko...
-         To uszanuj to, że nie mam ochoty gadać. Ty też mnie tak spławiałeś, więc daj i mnie się trochę obrazić na ciebie.
-         Jasne. Nie ma sprawy. – odpowiedziałem – Chcę tylko byś wiedziała, że przepraszam, że cię tak potraktowałem. Jestem idiotą. Sam teraz wiem jak to boli.
-         Nie, Oliver. Nic nie wiesz. Nie wiesz, co ja przeżywałam...
-         Do końca nie, ale wiem jak możesz się czuć.
-         Dobra, daj mi spokój. – odpowiedziała krótko i więcej się już nie odezwała
Odsunąłem się od drzwi i ruszyłem do pokoju.
Reszta dnia przeleciała mi na czytaniu książki. Chciałem jakoś zapomnieć o tym co się działo.
Nie słyszałem już tego dnia głosu Olivii. Nie dziwiłem jej się.
Czułem się źle z tym, że zapewniłem jej podróż we wspomnienia, podobną do mojej, wtedy na klifach. Wiedziałem jak się czuła.

Wziąłem ze słoiczków przy łóżku po tabletce i popiłem je wodą. Trzeba próbować wszystkiego. Jeśli Olivia jest naprawdę moją siostrą, to być może mam jeszcze po co żyć.
...................................................................................

Nowy rozdzialik jest? Jest!
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak czasem trudno jest wykrzesić z siebie kilka zdań. Tak było w przypadku końcówki tego opowiadania xD
Ale dałam radę, a Związek Żelaza i Wpi**dolu opierniczył mnie za masakryczne opisy czynności. Dziękuję za konstruktywną opinię i to wykłócanie się o trzeciej w nocy o to, kto ma rację xD 
Mam nadzieję, że rodzialik wam się podobał i nie spowodował załamania psychicznego przez ilość feelsów :D 
Jak zawsze, sekcja komentarzy jest poniżej, tam możecie mnie opierniczyć. I tak już zostałam opierniczona, więc co mi tam. Dowalcie więcej jeśli jest to konieczne xD
Do zobaczenia w następnym rozdziale :D 

wtorek, 15 marca 2016

7. Słodki wieczór (+info o Wattpadzie)

Hejcia
Chciałam wam zakomunikować, że to opowiadanie możecie znaleźć także na Wattpadzie.
Będzie na bieżąco aktualizowany wraz z nowymi rozdziałami.
Będą się pojawiać na obu stronach w tym samym dniu.
Póki co, na razie nie ma tam rozdziałów, ale pojawią się w najbliższych dniach, a potem to już będą pojawiać się w dniu premiery na blogu.
Oddaję w wasze ręce nowy, aczkolwiek krótki rozdzialik :*
Next w weekend.
..............................................................................................
-         Olisia... – usłyszałam cichy głosik Raffaela
Otworzyłam leniwie oczy.
Chłopak stał po mojej stronie na zewnątrz samochodu i uśmiechał się przyjaźnie
-         Już jesteśmy w domu – powiedział wciąż się uśmiechając
W samochodzie nie było już nikogo prócz mnie.
Wysiadłam zaspana, przecierając oczy i poczułam chłodny wiatr. Przebiegł mnie zimny dreszcz i objęłam się ramionami. Ruszyłam w stronę drzwi wejściowych do rezydencji razem z fioletowookim Raffą.
Zaraz po wejściu do środka, zdjęciu kurtki i butów, zeszłam do kuchni. Musiałam coś zjeść, a przede wszystkim napić się czegoś ciepłego.

Byłam sama w obszernym pomieszczeniu ze stołem na cztery osoby po prawej od schodów. Nie było w nim żadnych okien. Jedne z drzwi po lewej, w pobliżu lodówki stojącej naprzeciw schodów, prowadziły do pokoju rudej Evy.  Po prawej od lodówki rozciągały się blaty, na których stały drobne urządzenia AGD, zmywarka pod jednym z nich, a także umywalka i około dwóch blatów wolnych dla przygotowywania posiłków.
Włączyłam radio stojące w rogu pomieszczenia na narożnikowym blacie, między mikrofalą a tosterem. Akurat leciał jakiś taneczny kawałek, którego nazwy nie znałam. Gustowałam raczej w muzyce klasycznej, i tych starszych kawałkach
Nastawiłam w czajniku wodę na herbatę i zaczęłam szukać torebek po różnych szafkach. Potem przystąpiłam do robienia naleśników. Po niedługiej chwili w całej kuchni czuć było słodki aromat jednej z najlepszych przekąsek na świecie. Także chwilę potem usłyszałam kroki na schodach. Lekko zesztywniałam.
-         Ktoś, coś tu pichci – zachichotał Gabriell
-         Naleśniki! – usłyszałam radosny krzyk dziecka, który o dziwo swoje źródło miał w Davidzie.
Kopara opadła mi do samej podłogi i popatrzyłam zdezorientowana to na Gabriella to na Davida, który jeszcze do niedawna zachowywał się jak zawodowy podrywacz.
-         Nie miałaś jeszcze okazji poznać drugiej osobowości Davida. Oto ona, David Ciuciuś. – powiedział czerwonowłosy wskazując na dziecko w seksownym ciele blondyna
Zachichotałam w odpowiedzi i przewróciłam naleśnika znajdującego się na patelni na druga stronę.
-         Bez obaw. Starczy dla wszystkich – powiedziałam z uśmiechem
-         Też się zgłaszam – usłyszałam w tle głos Ourella, który właśnie zbiegł do nas na dół
-         Zapraszamy – zaśmiałam się
-         Czy ja też się załapię? – spytał cicho Micheall, który jakimś cudem zmaterializował się bezgłośnie obok mnie
-         Oczywiście, że tak – odpowiedziałam, próbując opanować serce, które było bliskie zawału
-         Miki, nie strasz tak dziewczyny, bo ucieknie – zachichotał Ourell
-         Przepraszam – szepnął cicho szarowłosy
-         No co ty. Nic nie szkodzi – zachichotałam i uśmiechnęłam się do Michealla, po czym przewróciłam kolejnego naleśnika
-         Yeey! Czuję naleśniki! Naleśniki czuję! – krzyknął Raffa zjeżdżając po poręczy schodów
-         Czy ktoś powiedział „naleśniki”? – spytała ruda czupryna wychylając się zza drzwi swojego pokoju.
-         Nie przesłyszałaś się – odrzekł Ourell do Evki
Obok mnie na blacie stał talerz z górą naleśników.
Dołożyłam ostatniego i z dumą popatrzyłam na ładny stosik.
-         No to gotowe – powiedziałam i przestawiłam naleśniki na stół
-         To pałaszujemy, ludziska.
Domownicy zabrali się do jedzenia, a ja w tym czasie zalałam sobie herbatę. Sama zjadłam dwa naleśniki z czekoladą.
Byli tu wszyscy oprócz hrabiego i Olivera. Ten pierwszy zapewne pracował, ten drugi po prostu chyba nie chciał mnie widzieć.

-         Ale pychota! – powiedział Ciuciuś zajadając się naleśnikiem z dżemem, choć więcej tej słodkiej mazi było na twarzy niż w ustach.
-         Oliver nie wie co traci – pokiwał głową na znak zgody Gabriell
-         Zostawiłam mu trochę – odparłam – Byłabym złą siostrą, gdybym tego nie zrobiła
-         Jesteś stanowczo za dobra dla niego. Za to jak cię potraktował powinien nieźle oberwać, a nie jeszcze go karmisz – zachichotał Ourell
-         Widziałam, że jest czymś przygnębiony. Poza tym nie potrafię się na niego gniewać. – wzruszyłam ramionami
-         Tak. Sama widziałam, że coś jest nie tak. – dodała Eva smarując naleśnik czekoladą
-         Ale nie zmienia to faktu, że źle zachował się wobec ciebie – utrzymywał Gab
Uśmiechnęłam się pod nosem

...................................................................................

No i proszę :) 
Teraz mam betę, moją kochaną i najlepszą na świecie <3 <3 
Mam nadzieję, że tych błędów naprawdę będzie coraz mniej i będziesz miała coraz mniej do poprawy (już jest przecież progress xD ) 
Dziękuję, Związku Żelaza i Wpie**olu ( Fe, tudzież Żelazna *.*)
Do nexta  :D 

sobota, 5 marca 2016

6. Wyjazd do Oslo

Olivia
Po śniadaniu mieliśmy chwilę, by się naszykować do wyjazdu, więc wygrzebałam z walizki moją torbę listonoszkę i ubrałam się w wygodne ciuchy. Już dowiedziałam się przy śniadaniu o szczegółach dzisiejszego wypadu do Oslo. Bardzo się ucieszyłam, że spędzę trochę czasu z  Evą. Może przy okazji dowiem się czegoś więcej o chłopakach.
Na śniadaniu widoczny był pewien progress. Może nie wielki, ale jednak to jedno „Smacznego” skierowane w moją stronę to jest progress. Przynajmniej się odezwał.

Mieliśmy się wszyscy zebrać pod garażem, więc zabrałam się tam pięć minut przed czasem, ubrana w granatową kurtkę, długie spodnie i wygodne timberki. Myślałam, że będę jedyna, ale kiedy wyszłam przed dom, przed sobą zobaczyłam Olivera. Stał przy kilka kroków ode mnie, przy krawędzi wzgórza, na której stoi dom, tyłem do drzwi wejściowych i wpatrywał się w krajobraz roztaczający się przed nim.
Wciąż jeszcze wschodzące słońce oświetlało góry ciepłą, pomarańczową łuną.
Z jednej strony miałam ochotę podejść do brata, stanąć obok, a z drugiej jednak nie chciałam mu się narzucać.
Zwyciężyła ciekawość o to, jak zareaguje na moją obecność. Powoli podchodziłam do czarnowłosego. Pod stopami chrzęścił żwir. Nawet na chwilę mój brat nie odwrócił się, ale byłam pewna, że wie, że to ja.
Stanęłam obok niego po jego prawej i również utknęłam wzrok w górach. Z zapartym tchem czekałam na pretensje, na to że odwróci się i pójdzie w inne miejsce, ale on tylko stał z zamkniętymi oczmi. Skorzystałam z okazji, by się przypatrzeć bliźniakowi z bliska.  Lekki wiatr rozwiewał czarne włosy chłopaka. Na jego ustach błądził delikatny uśmiech.
Gdy nagle otworzył oczy, nie miałam czasu już by szybko odwrócić głowę, więc powoli, by nie dać po sobie tego poznać, odwróciłam wzrok na góry.

-         Wspaniale tu jest, prawda? – zagadnął
-         Tak. Cudownie. – potwierdziłam cicho patrząc na góry
-         Właśnie dlatego kocham tu być. – odprał z uśmiechem – Przepraszam za swoje wcześniejsze zachowanie. Powinienem był dać ci dojść do słowa. – dodał szybko
-         Nic się nie stało. – odpowiedziałam zaskoczona
-         Ja już tak po prostu czasem mam, że nim pomyślę to mówię. – zachichotał
Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się delikatnie, a jego oczy błyszczały od lekkich iskierek rozbawienia.
-         Każdy ma lepsze i gorsze dni. – zachichotałam w odpowiedzi – To nie pierwszy raz, gdy miałam do czynienia z takim zimnym traktowaniem. Jakoś się do niego przyzwyczaiłam po Marii.
-         S..słucham? – spytał zaskoczony, a jego wyraz twarzy nagle się zmienił
Brawo Olivia, powiedziałaś coś nie tak. Pogratulować inteligencji i pohamowania.
Chłopak nagle odwrócił się i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, chłopak odszedł w stronę samochodu, do którego już pakowała się paczka. Sama podążyłam za nim.
Nie wiedziałam co zrobiłam źle, ale wiedziałam jedno.
Zawaliłam sprawę, gdy już działo się w miarę dobrze.
Brawo.

Przez cala drogę do Oslo ani trochę nie było cicho. Ourell i Gabriell przekrzykiwali sie na temat praktycznie stały, czyli to, czy Ourell zapozuje Gabiemu do nagich zdjec. Micheall nie lubił najwyraźniej jazd samochodem, bo siedział jak na szpilkach, wpatrując się w przestrzeń. Raffa siedział obok kierowcy, którego role pełnił David. Fioletowooki caly czas trzymał głowę za oknem i od czasu do czasu wystawiał język jak pies cieszący się z jazdy autem. Eva słuchała muzyki na dużych czerwonych słuchawkach. Oliver czytał "Podpalaczkę" Stephena Kinga, a pomiędzy nami siedział własnie zestresowany Micheall.
Zerknęłam ukradkiem na brata, który był tak pochłonięty lekturą, ze nie zwracał uwagi na wszechobecny w samochodzie hałas. Kiedy czytał, nosił okulary, tak jak ja.
-         Oliver, możemy pogadać? - spytałam nachylając się do niego przez Michealla
Chłopak zerknął na mnie prawym okiem.
-         Nie za bardzo jest jak i nie za bardzo mamy o czym.
-          Oczywiście, że mamy o czym porozmawiać. - odparłam z pretensja
-         Może potem. Jak widzisz, na razie jestem zajęty. – odpowiedział sucho
Prychnęłam pod nosem, ale szatyn nie zwrócił na to uwagi. Przeniosłam wzrok z powrotem na okno. Do końca drogi, żadne z nas nie odezwało się do siebie.

Podjechaliśmy na parking pod marketem "Grocer". Na miejscu czekał na nas białowłosy, wysoki mężczyzna, z niezwykle blada skora. Jego widok przyprawił mnie o dreszcze.
Lavish.
Na horyzoncie pierwsza osoba jaka zobaczyłam po wyjściu z samochodu był Gabriell, wiec z radością się za nim schowałam.
Czerwonowłosy spojrzał na mnie z góry, po czym uśmiechnął się pocieszająco.
-         Nie martw się. Lavish jest nieszkodliwy
-         Znam takich jak on. Widziałam go kilka razy, ale miałam do czynienia z tymi pozostałymi z jego gatunku w KZU. - powiedziałam mierząc podejrzliwym wzrokiem białowłosego
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale powiedział:
-         Jeśli ma cię to uspokoić, to trzymaj się blisko Evy. Nic wam nie zrobi. Aż się nie zdziwię jak widzać ciebie zejdzie na zawal. - odparł z chichotem
Nie zdążyłam zapytać, o co mu chodzi, bo usłyszałam radosny okrzyk.
-         Oliveer!
Spojrzałam w stronę z której dobiegał krzyk. To był Lavish we własnej osobie, tulący się do mojego brata.
-         No już, już Lavish. Odczep się ode mnie - powiedział poirytowany Oliver
-         Tak za tobą tęskniłem. Daj się popućkać trochę, no proszę! - mówił albinos z wypiekami na policzkach, mocno ściskając szatyna. Oliverowi wyskoczyła żyłka na czole
-         Nie ma mowy. - powiedział twardo
Zrezygnowany albinos puścił swoją ofiarę i odchrząknął poprawiając krawat. Po chwili spoważniał. Spojrzał po wszystkich i nawet na mnie nie zatrzymał dłużej wzroku. Zupełnie jakbym była mu obojętna.
-         Czy hrabia przekazał wam początkowe wytyczne?
-         Tak. - odparł David w imieniu wszystkich
-         A wiec, podzielcie się na dwa zespoły.
Patrzyłyśmy razem z Evą z boku jak chłopcy dzielą się na dwie grupy. Gabriell i Raffa podeszli do Olivera, a Ourell, David i Micheall stanęli obok siebie.
Następni Lavish rozdał chłopakom po kartce na grupę.
-         Możecie zaczynać. Dziewczęta - zwrócił się do nas, ale bardziej spojrzał na mnie niż na nas obie - możecie odejśś. Spotykamy się o 18 tutaj.
-         Tak jest - odparła wesoło Evka
.........................................................................................

 Oliver
-         Chłopaki, poczekajcie chwile. Chce pogadać z Lavishem. - powiedziałem do Gabriella i Raffy
Dwie pozostałe grupy już poszły w swoje strony.
-         Dobra, rób co chcesz. My czekamy - odparł Gab i razem z Raffa siedli pod jakimś drzewem niedaleko
Podszedłem do Lavisha, który stal przy samochodzie i uważnie wpatrywał się w ekran dotykowego telefonu, który rzucał światło na jego twarz.
-         Chciałbym z tobą porozmawiać – zacząłem
-         Domyślam się, ze chodzi o twoja siostrę. Sam w końcu poprosiłeś bym sprawdził o niej co nieco. – odpowiedział albinos, chowając telefon do kieszeni
-         No i?
-         Nie sadzisz, ze sam powinieneś z nią o tym porozmawiać? - spytał mój rozmówca unosząc brwi
-         Mam taki zamiar, ale chce najpierw wiedzieć czy nie stracę cennego czasu na rozmowę z oszustka.
-         A jak ci się wydaje? Czy to twoja siostra? Spójrz na nią i powiedz z przekonaniem, ze to nie ona.
-         Już to raz zrobiłem.. - odpowiedziałem spuszczając głowę  patrząc w bok
-         Nie skonczyło się to dobrze, prawda? Dla żadnego z was. 
-         Przecież ci mówiłem. Chce tylko dowodu. Jestem przekonany, ze takowe posiadasz. - zaczynałem być już lekko podirytowany. Nienawidziłem, gdy ktoś miał rację.
-         A wiec słuchaj. - powiedział spokojnie, wyciągając z teczki jakieś papiery i przystąpił do czytania - Olivia Morke, urodzona w 1932 roku. Rodzeństwo, brat bliźniak Oliver. Uznana za zmarła w 1952 roku. To są akta KZU. Prawda jest taka, ze w 1952 roku zmieniono jej papiery  a raczej wykasowali ja z rejestru, Oliver. Tak samo jak wy, byla przetrzymywana jako królik doświadczalny.
Zamurowało mnie. Kompletnie mnie zamurowało. Serce stanęło w miejscu i zapomniałem jak się oddycha.
-         Co ty powiedziałeś? - wychrypiałem słabo
-         Zrobili to, byś się nie dowiedział. Prowadzono na niej badania, po tym jak ją rodzina zastępcza oddala z powrotem do KZU. Wystraszyli się, że się nie starzeje. Sama naiwnie przyznała się przed lekarzami, ze ma specjalna zdolność. Dobrze wiesz kto, postarał się, by trafiła do izolatki. Wiem więcej, ale to już nie jest moje zadanie by ci o tym mówić.
Odsunąłem się na kilka kroków do tylu. Cala przeszłość wróciła do mnie z siła milionów ostrych pocisków.
Moja siostra musiała żyć tak jak my. Cierpiała ogromne katusze, zapewne kilka sal dalej od tych, w których katowali nas na śmierc. Ona tez cierpiała, tak jak ONA, z rąk tych potworów, Savira i jego podwładnych pachołków.
Znowu spojrzałem na Lavisha.
-         Powiedz mi tylko, dlaczego jest młoda. Przecież nie było jej z nami TAM. - zapytałem próbując poukładać wszystko w głowie.
-         Nie wiadomo. Sadzimy ze to bliźniacza więź. Mogła pośrednio stać się nieśmiertelna. Przez to ze ty jesteś.
-         Przecież to brednie. Takie cos nie miało prawa się zdarzyć. To nie jest genetyczne, chyba każdy to wie.
-         Może ona wie. Musisz z nią porozmawiać. Tyle. - odparł wzruszając ramionami
-         Dobra. Dziękuję, ze znalazłeś te informacje.
-         Zajmijcie się zadaniem, widzimy się o 18. – odpowiedział wsiadając do auta
Poczekałem aż odjedzie. Podszedl Gabriell.
-         Czegoś się dowiedziałeś? – spytał kładąc mi rękę na ramieniu
-         Wszystko w porządku, Gabriell. Nie traćmy czasu. – odparłem sucho, ale wewnątrz mnie kotłowały się różne myśli i emocje.
Dlaczego jej tam nie widziałem. Na pewno było masę okazji do tego, a jakoś nigdy jej tam nie widziałem. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć.

................................................................................................................

Olivia
Podczas pobytu w Oslo z Evą przeszłyśmy się też na zakupy. Troszkę ciuchów, a potem na lody.
Jednakże cały czas nie mogłam odpędzić od siebie myśli o tym, co Lavish nagadał Oliverowi na mnie. Widziałam jak rozmawiają. Doskonale wiedziałam, że to ja będę tematem rozmów. Nie umknęło to uwadze rudej:
-         Wszystko dobre? – spytała zmartwiona
-         Tak, nie przejmuj się. – odparłam z uśmiechem
-         Widzę, że coś cię martwi. – odpowiedziała uparcie
-         Bardziej myślę, co Lavish nagada Oliverowi o mnie. – rzekłam cicho patrząc w bok
Eva zaśmiała się
-         Nie martw się. Oliver jest rozsądny i na pewno będzie chciał usłyszeć twoją wersję wydarzeń – uśmiechnęła się młoda psycholog – A teraz odetnij się od tego i ciesz się Oslo! – dodała z szerokim uśmiechem
-         Może masz racje...- szepnęłam z lekkim uśmiechem
-         Ja zawsze mam rację. – zachichotała – No, prawie zawsze
Szłyśmy przez park chwilę w ciszy.
-         A tak w ogóle, - zaczęła na nowo Eva – Jak to się stało, że odnalazłaś brata? Jakim cudem, skoro dokumenty o chłopakach są ściśle tajne
-         Moja przybrana matka jest siostrą hrabiego. Usłyszałam, jak pyta w rozmowie telefonicznej o Olivera. Już nie mogła dłużej przede mną tego dłużej kryć, że wie, że on żyje, więc zażądałam otrzymać transport do Norwegii. Ot, cała historia. – odpowiedziałam wzruszając ramionami
-         Nah... – westchnęła Eva – Mało romantyczne
-         Spodziewałaś się jakichś dramatycznych scenek i wybuchów? Wybacz, jeśli cię zawiodłam.
-         W takich chwilach bardzo przypominasz brata. – zachichotała ruda
Parsknęłam śmiechem
-         Chyba bez względu na to, jak dorastaliśmy, będziemy podobni charakterami. – zachichotałam w odpowiedzi
-         Bliźnieta to wciąż jednak z największych zagadek genealogii i biologii. No i genetyki – wzruszyła ramionami
Wzdrygnęłam się lekko i odwróciłam wzrok.
-         Wybacz – powiedziała natychmiast moja rozmówczyni – Uderzyłam w czuły punkt, prawda?
Pokręciłam głową z łagodnym uśmiechem
-         Przeszłość daje o sobie czasem znać. Nie przejmuj się – odpowiedziałam szybko
Obie zamilkłyśmy na dłuższy moment.
Co jakiś czas mijały nas przejeżdżające obok samochody. Ludzie gdzieś stale śpieszyli.
Zmierzałyśmy teraz powoli w stronę miejsca zbiórki, gdyż dochodziła 18.

Na miejscu był już mój bliźniak, Raffa i Gabriell. Z drugiej grupy brakowało już tylko Davida i Michealla. Ourell już siedział w samochodzie.
-         Ile jeszcze będziemy na nich czekać. – powiedział zniecierpliwiony Oliver, patrząc na zegarek
-         Daj im chwilę – odpowiedział pobłażliwie Ourell wyglądając przez szybę samochodu
-         Ale jestem zmachany... – zawołał David idąc w naszą stronę
-         Ta, szczególnie że to ja wykonywałem z Ourellem całą brudną robotę, podczas gdy ty obijałeś się z jakąś laską. – mówił zirytowany Micheall idąc za towarzyszem
-         Oj tam, oj tam. – zachichotał David – Było warto rzucić to w cholerę
-         Dobra, złóżcie raport i wracajmy do domu. Mam już dość tego miasta na dziś – westchnął Oliver wsiadając do auta.
-         Już, już – odmruknął David i razem z Ourellem i Micheallem podeszli do auta Lavisha, które stało niedaleko.
Razem z Evą przyglądałyśmy się z boku chłopakom ich przekomarzankom. Spojrzałam na brata. Był dziwnie blady i miał bardzo zmęczony wyraz twarzy. Można powiedzieć, że bardzo smutny. Coś czuję, że czeka mnie z nim poważna rozmowa. Poważna i długa. Trudna i przykra. O ile będzie chciał ze mną rozmawiać.
Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodzie w takim samym układzie co wcześniej. Wracaliśmy nareszcie do domu.
Spojrzałam na brata. Nie czytał książki, ale był pogrążony w rozmyślaniach i wpatrywał się w okno. Jego odbicie w szybie było bardzo smutne. Niebieskie oczy lekko błyszczały, ale nie było w nich śladu łez. Czegoś się dowiedział.
Będę musiała mu wszystko powiedzieć jak na spowiedzi, ale nie wiem, czy jestem w stanie.
Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy.
..........................................................................................................
Edit:
Nareszcie wstawiłam nowy rozdział. 
Przepraszam bardzo za tak długi brak aktywności. 
Tak jak zawsze, proszę o komentarze, bo dzięki temu wiem, że ktoś to czyta :) i zawsze mile widziane są uwagi :-) teraz postaram się częściej już wstawiać rozdziały. Jak nie co tydzień, to co dwa. Ale nie będzie juz takiej przerwy. Postaram się, obiecuję :D 
Do nexta :)